niedziela, 24 kwietnia 2016

High-Rise






Nie do końca wiem od czego zacząć, bo High-Rise Bena Wheatleya jest filmem, o którym można myśleć i myśleć. Już w trakcie seansu trzeba się też zastanawiać nad sensem tego wszystkiego. Wielu powie, że historia jest przerysowana lecz czy nie taki był zamiar? Fakt, ma w sobie coś absurdalnego, ale to czyni ją niebanalną i intrygującą, przerażającą i gorszącą wizją przyszłości.


Nowoczesny wieżowiec jest rajem dla londyńskiej elity, tak się przynajmniej wydaje na początku. Każde z pięter mówi o pozycji społecznej jego mieszkańców. Im wyżej, tym lepiej. Nieunikniona jest więc walka klas i tak się też dzieje. Nawet nie zauważamy kiedy imprezy, orgie, lekkie sprzeczki zamieniają się w krwawą walkę o szczyt. Codzienność staje się wyścigiem. Niezależnie od miejsca w społeczeństwie, piętra w apartamentowcu, wszyscy stają się zwierzętami. Stan ten potęgują jeszcze usterki w wieżowcu, pozbawieni prądu, wody, pożywienia, ludzie stają się więźniami budynku, więźniami rywalizacji. Jednak kiedy sielanka zmienia się raczej w mroczny raj, kiedy nasilają się różnice, możesz być pewny, że pomimo wszystko gdzieś tam gra muzyka.


Jaki czyn zakończy to szaleństwo? I czy to będzie koniec? Czy właśnie początek społeczeństwa wolnego od zakazów, nakazów, pieniędzy?


A kim w tym wszystkim jest Dr. Laing (Tom Hiddleston)? Laing znajduje się w samym środku tej piramidy, co oznacza, że może się wznieść, ale wciąż może też spaść. Próbuje się wpasować zarówno w niższe sfery, jak i wyższe, jedank nie dla wszystkich jest kimś interesującym. W końcu pozwala odsunąć się na dalszy plan. Jedni powiedzą, że postać ta jest nijaka, drudzy dostrzegą, że postawienie jej w takim świetle mogło być celowym zamysłem.


Żaden z bohaterów nie jest specjalnie ciekawy, każdy ma jakąś swoją historię, swoje życie, łączy ich chęć wzniesienia nad innych, to tyle. Ale dzięki temu nie wiemy kto może zaraz wyjść przed szereg tej masy żądnej władzy i pieniędzy. W pewnym momencie nasza uwaga zostaje przeniesiona  na Richarda Wildera (Luke Evans), który buntuje się władzy wyższych klas i pragnie zrobić reportaż o wieżowcu, o tym, co się w nim dzieje. Zdolny posunąć się do wszystkiego, przez mieszkańców wyższych pięter uznany jest za najbardziej nienormalnego i niebezpiecznego. Jednak czy nie jest zupełnie odwrotnie?


Po seansie zostajemy z wieloma pytaniami. Jaką rolę odgrywają tam kobiety? Jak dostać się na szczyt i czy w ogóle warto? Kto zyskał najwięcej w tej walce, a kto najwięcej przegrał? Kto naprawdę rządzi? Kto jest normalny? Czy budynek musi spełniać wszystkie twoje wymagania czy to jednak ty musisz przystosować się do budynku? Czym w ogóle jest ten wieżowiec? A kim jest architekt mieszkający na najwyższym piętrze, twórca tego wszystkiego, który w pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że w procesie tworzenia popełnił jakiś błąd? Czy takie miejsce może stać się "domem"? Czy to wszystko nie prowadziło do swego rodzaju oczyszczenia?




***
Film pod względem technicznym to także rarytas- zdjęcia, ujęcia, które bardzo przypominały mi te z Hannibala- skupiające uwagę na szczegółach, wystrój wnętrza, klimat lat 60/70, muzyka, przede wszystkim cover SOS Portishead (który niestety został stworzony tylko na potrzeby filmu, więc tak łatwo nie znajdziemy go w Internecie). A no i jaka obsada! Tom Hiddleston, Luke Evans, Jeremy Irons, Sienna Miller, Elisabeth Moss...




snap: sher2103


2 komentarze:

  1. Mi się strasznie podoba okładka tego filmu! Jest świetna :)
    Nie oglądałam go, ale z chęcią obejrzę :)
    http://clauditta-blog.blogspot.dk/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oglądałem ale zachęcasz !

    tutajjestem-lekkomyslny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń